Zwykle jesteśmy uczone odwrotnie. Najpierw wszyscy i ich potrzeby – później nasze. Tyle że później w praktyce zwykle znaczy nigdy. Znaczy nigdy, bo kiedy cały dzień jest się dla innych, swoje sprawy i potrzeby zostawia na koniec dnia, to na ten koniec dnia po prostu brakuje sił, by coś dla siebie zrobić. Macha się ręką: “To jutro. Dziś już nie mam siły”

A jutro? Jutro wygląda tak samo, jak dzisiaj, jeśli nie postawimy siebie na pierwszym miejscu.
Postawienie siebie na pierwszym miejscu na początku budzi opory. No jak to? Że moje ważne? W tle gdzieś panika “ja ważna”, a jeszcze głębiej – “Dla kogo ważna?” Właśnie.

WAŻNA DLA SIEBIE. “Czy mogę być ważna dla siebie?”
Jeśli najpierw zaspokaja się potrzeby wszystkich w około, to raczej ma się przekonanie, że zdecydowanie nie. Potrzeby były zawsze na ostatnim miejscu i było się nieważną dla innych. To wewnętrzny schemat, który warto odwrócić.
DLA SIEBIE. DLA DZIECI. DLA INNYCH.
Zdecydowanie w takiej kolejności.


DLA SIEBIE


– żeby mieć pewność, że żyje się swoim życiem, a nie cudzym
– żeby mieć pewność, że spełnia się swoje oczekiwania wobec siebie, a nie innych
– by żyć w zgodzie z samą sobą
– by kochać siebie – zaniedbywanie siebie, to jawny brak miłości do siebie! (tu polecam się jako wsparcie na indywidualnych sesjach)
– żeby mieć w sobie zasoby, z których bez wysiłku będzie można dać z siebie coś innym
– i z wielu innych powodów.


DLA DZIECI

– tylko mając zaspokojone własne potrzeby możemy zauważyć i decydować o zaspokojeni, odroczeniu, zaniechaniu potrzeb dzieci.
– tylko mając zaspokojone własne potrzeby mamy siłę, cierpliwość, przestrzeń w sobie, by widzieć dziecko z jego potrzebami.
– zaspokojenie własnych potrzeb w pierwszej kolejności przez mamę, tatę jest jak założenie maski tlenowej w samolocie. Tylko wtedy można uratować życie dziecku, kiedy samemu ma się czym oddychać. Inaczej duszą się wszyscy.
– tylko mając zaspokojone swoje potrzeby można dać bez oczekiwania czegoś w zamian. Poobserwuj siebie. Jako rodzice najczęściej podświadomie oczekujemy za swoje poświęcenie – bo dawanie z pustego, to nic innego jak poświęcenie – że dzieci będą “grzeczne” – będą zachowywać się w sposób,w jaki uważamy za odpowiedni (wrrr…) i będą spełniać nasze oczekiwania.
Zaskakujące? Ja byłam kiedyś zaskoczona, gdy to odkryłam.

Łatwo można sprawdzić, na ile sami jako rodzice mamy zaspokojone swoje potrzeby, obserwując, ile czasu daliśmy w ciągu dnia dziecku dzieciom z lekkością, łatwością, bez poczucia obowiązku, po prostu bezinteresownie, czystym chcę i nie myślę, że robię coś z dzieckiem, tylko po prostu samo się to dzieje.
Jeśli wszystko trzeba robić zmuszając się, bo powinno się, to wyraźny sygnał, że rodzic potrzebuje zadbać o siebie.


DLA INNYCH

– żeby dawać bezinteresownie, jak wyżej, a bezinteresownie jest możliwe tylko z zaspokojenia
– by uniknąć frustracji, że się daje, a nie otrzymuje nic w zamian albo nie tyle, ile gdzieś – jak pisałam wyżej – podświadomie założyliśmy, że mamy dostać w zamian.
– by uniknąć sytuacji pokrzywdzenia: “ja im wszystko, oni mi nic”, bo to najprostsza droga do bycia ofiarą
– aby tak najprościej mieć zdrowe relacje z otoczeniem – de facto asertywne, bo mówienie “nie” komuś i czemuś, a mówienie “tak” sobie i swoim potrzebom, to nic innego jak postawa asertywna, która zatacza koło, bo dalej od mówienia sobie “Tak” swobodnie przechodzi się do mówienia “tak” tym i temu, na czym naprawdę zależy i czego chce się w życiu.

#WłączJakMówić i #załóżsobiemaskętlenową

Udanego, zaspokojonego tygodnia!

Dodaj komentarz