Nalewałam synkowi wody do butelki. Mówił głośno, że powie “stop”, kiedy będzie chciał, abym przestała nalewać. Nalewałam i uważałam, by uchwycić synka “stop”. Uświadomiłam sobie, jakie to ważne. Było ważne dla mnie, kiedy byłam dzieckiem i jeszcze długo w dorosłości. Jest ważne dla dziecka. Taki drobiazg niby. A wszystko powie o relacji, o prawie w niej do samodzielnego decydowania, o prawie stanowienia samemu o sobie, o szacunku dla potrzeb dziecka, o poziomie niezależności w relacji, o szacunku do posiadania własnego zdania. Hmm… dużo jakoś tego i chyba mogłoby być więcej i inaczej.

Diabeł tkwi w szczegółach i w szczegółach można zobaczyć, co i jak jest w ogóle. No, bo jak w rzeczach małych,tak w rzeczach wielkich. Są tacy, co podważają to stwierdzenie, a ja będę przy nim obstawać, bo moje doświadczenie je potwierdza. Przez pryzmat tego nalewania wody do butelki lub innej drobnej czynności można zobaczyć, spory wycinek tego, co w relacji pracuje.

Kiedy rodzic “musi” po swojemu, dziecko czuje blokadę dla swojej samodzielności. Dostaje komunikat: “Po mojemu jest źle.” “Tylko tak, jak rodzic robi,jest dobrze.” “Rodzic nie szanuje mnie i mojego zdania”. “Rodzic jest nieomylny, wszystko wie najlepiej. “Moje zdanie się nie liczy.”
Jakie są wnioski i konsekwencje? Zniechęcenie. Brak inicjatywy (Sic! Na to narzekają współcześni rodzice najczęściej. A kiedy narzekają, wiem, że bardzo często w skrócie można by zapytać: “Pewnie miało być wszystko po Twojemu, prawda?”). Dziecko przestaje chcieć, bo spotyka mur. Mur na siebie. Ile razy można się kopać z murem? Właśnie.

Kiedy rodzic “musi” po swojemu, to być może:
– jako dziecko nie miał takiej okazji i teraz potrzebuje to nadrobić (!!!)
– ma silną potrzebę kontroli (bardzo powszechna rodzicielska potrzeba, wynikająca z doświadczeń z dzieciństwa, kiedy to w jakiś sposób zostaliśmy “zdradzeni” przez rodzica. Zdradą dla dziecka jest np. niedotrzymanie słowa.)
– rodzic znalazł sobie sposób na wyrażenie “władzy”, bo jest to jeden z niewielu obszarów, w których może pozwolić sobie na decydowanie (za słabszego!), bo w relacjach z dorosłymi preferuje uległość i to jedna z niewielu okazji, by “porządzić”.
– rodzic wyraża w ten sposób swoją skrywaną agresję, która może wynikać z postawy z punktu poprzedniego.

Jakikolwiek powód, by nie był, warto zauważyć. Przyjąć spokojnie i z miłością do siebie: “Tak, mam.” “Na tę chwilę tak właśnie mam.” “Wiem, jestem już dziś tego świadoma/świadomy.” I dokończyć zdania:
– Robię tak, bo…
– Daje mi to, to i to…
– Kiedy tak robię, czuję…
– Czułam to wcześniej…
Spotkać się z tą sytuacją wcześniejszą. Otulić ją miłością do siebie. Dać sobie to, czego wtedy brakło.

Owocnego czasu ze sobą. Ciesz się swoim rozwojem. To zaprocentuje w każdej relacji.

Dodaj komentarz