Choroba dziecka wymaga od rodziców większej cierpliwości – to oczywiste. Dziecko z reguły męczy katar, przez co jest rozdrażnione. Gdy do tego dochodzi ból gardła lub ucha, dziecko cierpi i najlepiej czuje się u mamy na rękach. U dzieci młodszych, czasem nawet jeszcze kilkuletnich to normalne, że w stanach niepokoju garną do mamy. Każda/y z Was wie, co to oznacza dla samej mamy. Kołowrotek. Wszystko robi się z dzieckiem na ręku.  Świadomość, że CHORE DZIECKO CZUJE NIEPOKÓJ Z POWODU SWOICH DOLEGLIWOŚCI I NAJBEZPIECZNIEJ CZUJE SIĘ PRZY MAMIE – może być pozytywną motywacją, by sobie z tym sprawnie radzić, nie narzekać i cierpliwie zaspokajać tę potrzebę bliskości. Inną kwestią jest stałe niezadowolenie, bycie marudnym, rozdrażnienie, niezdecydowanie i wiele innych aspektów dziecięcego nieradzenia sobie z chorobą. To próba dla najlepszych zawodników ligi “Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały.” Taki stan szybko męczy otoczenie dziecka. Czasem chciałoby się wręcz powiedzieć: “dziecko, czego Ty chcesz?”. Trzeba się jednak ugryźć w język (nie pierwszy i nie ostatni raz) i akceptować, nazywać uczucia: “Wiem, kochanie, że jest Ci źle.” “Bardzo Cię boli. Tak bardzo.” W nocy, kiedy dziecko się budzi trzeba mieć w głowie – wbrew nieprzytomności własnej – zestaw akceptujących zdań: “Kochanie, nie możesz spać, rozumiem. Tylko przy chorobie trzeba próbować zasnąć.” “Trzeba odpoczywać. Poczujesz się lepiej, jak się wyśpisz”. Wiem, jak to brzmi. Może ktoś zapyta: po co kłaść dziecku do głowy takie frazesy? W prostocie jednak jest metoda. Zwrócenie uwagi na proste prawidłowości naprawdę pomaga. Złość o drugiej w nocy rozbudzi dziecko jeszcze bardziej, a zaakceptowanie złego samopoczucia dziecka, spokojnym, wyrozumiałym tonem głosu, sprawi, że – z poczuciem zrozumienia i bezpieczeństwa – szybciej znów uśnie.

Dodaj komentarz