drzewoZ mojego gardła wydobył się szloch. Zaskoczyłam tym koleżankę i samą siebie. Tę gwałtowną reakcję wywołała opowieść koleżanki. W niedzielę była u rodziców, w mieście, z którego bliżej niż dalej na Ukrainę. Spotkała kolegę, księdza, misjonarza na Ukrainie. Zapytała o to, jak u nich wygląda życie w kontekście konfliktu Rosji i Ukrainy. Odpowiedział, że u nich nie ma działań wojennych. Tylko chłopcy wyjeżdżają, a później wracają w trumnach. Skojarzenia to przekleństwo. Czasami. W ułamku sekundy przez głowę przebiegają zaprogramowane treści. “Rodzą się chłopcy – będzie wojna”. Rodzę chłopców… NIE!!! Rodzę dzieci, aby żyły w pokoju. Wychowuję dzieci, aby kochały, szanowały siebie, a dzięki temu innych ludzi. Chcę wychować osoby, a może nawet osobowości, które będą znały swoją wartość, wartość zdrowia i życia ludzkiego. Osoby, które będą przedkładały wartości nad zysk, być nad mieć. Kiedy byłam dzieckiem, dziadek opowiadał mi o wojnie, o historii powojennej. Pokazywał, gdzie zginął jego brat – został rozstrzelany w lesie, bo był partyzantem. Widziałam TE drzewa – drzewa znające Historię młodych chłopców, pomnik dla nich w lesie, kwiaty. Nie uczyłam się później historii ze specjalną gorliwością, lecz wyryło to we mnie ślad, którego nic nie zatrze. Obudziło świadomość. Historyczną. I nie tylko. Co zrobię, aby obudzić ją w swoich dzieciach? Jeszcze nie wiem. Nie to jest zresztą najważniejsze. Muszę mówić do nich tak, by w ich głowach przez całe życie rozbrzmiewały miłość, szacunek, zrozumienie, tolerancja, zgoda na inność, a jednocześnie niezgoda na zło, krzywdę, niesprawiedliwość. Wiem, że będą w ich życiu chwile, kiedy będą wściekli na swoją wrażliwość, lecz kiedy zrozumieją, że lepiej siać dobro niż zło, pogodzą się z tym i zaczną działać w zgodzie z tym, co dyktuje im ich wnętrze. A ich wnętrze ma być jasne, bo gdy wnętrze jasne, to wokół jego właściciela pokój.

1 thought on “Wychowuję dzieci do pokoju”

Dodaj komentarz