“Zrobię dla Ciebie wszystko. Będę totalnie lojalna. Całą sobą. Nawet jeśli na zewnątrz przyjmę inną postawę, w środku zawsze będę po Twojej stronie. Ciebie kocham najbardziej. Dla Ciebie wyrzeknę się siebie. Wiem, że mama Cię krzywdzi, że cierpisz przy niej. Zrobię wszystko, by Ci to złagodzić. Wszystkie Twoje wpadki, wszystkie Twoje wady usprawiedliwię tym, że masz ciężko z moją mamą, a Twoją żoną.”

CÓRECZKA TATUSIA

Nie wiadomo, czy się śmiać z powyższego czy płakać? Kto tak w ogóle myśli? Chyba nikt na serio?
Niestety, okazuje się, że jest to bardzo często wewnętrzny, nieuświadomiony program na życie wielu kobiet. Kobiet, które zatrzymały się emocjonalnie przy tacie, zostały na stałe “córeczkami tatusia”.

To, jaka jest ich zewnętrzna relacja z ojcem nie ma tu specjalnego znaczenia. Powód do zastanowienia się nad sobą jest zawsze wtedy, gdy dana kobieta czuje głęboko w środku, że jest po stronie taty, że woli jego niż mamę, wierzy, że tata jest tym dobrym, a mama tą złą. A jako córka ona jest od tego, by tatę uratować przed mamą.

DLA MNIE ZROBI TO LUB TAMTO

Czy rzeczywiście przed mamą? W dorosłym życiu “córeczka tatusia” ma ciągotki do mężczyzn, których “trzeba uratować”. To typowa kandydatka na żonę dla alkoholika, narkomana czy zwykłego życiowego nieudacznika. Każda, która niesie w sobie przesłanie – uświadomione bądź nie: “Dla mnie przestanie pić.” “Dla mnie przestanie brać”. “Dla mnie się ustatkuje”. “Dla mnie przestanie być wiecznym chłopcem.” “Dla mnie wyrwie się spod skrzydeł mamusi.” “Dla mnie zdobędzie się na zmiany w swoim życiu.” “Dla mnie dorośnie.” “Dla mnie…” Itd.

Tylko dlaczego, moja kochana, ma to zrobić dla Ciebie, skoro przez 20, 30, 40, 50 lat nie zrobił tego dla siebie? Dlaczego to właśnie Ty masz być tą, która doda mu odwagi, aby zmierzył się ze swoimi demonami, z własnym zapętleniem? Czy nie pomyślałaś, że jemu tak wygodnie, a Ty jeszcze odwalisz za niego niefajną część roboty? Nie sprząta. Spoko, Ty dla niego to polubisz. Nie polubiłaś przez wszystkie lata, ale dla niego to zrobisz? Wyrzekniesz się siebie? Podłożysz? Popatrz na to z dystansem, z szacunkiem do samej siebie. Popatrz, czy na pewno tego dla siebie chcesz? O to walczysz dla siebie w życiu? Usługiwać chłopcu, który nie jest gotowy stać się dla Ciebie mężczyzną? Tylko dlatego, że kiedyś nie dostałaś tyle, ile chciałaś od tatusia, że według Ciebie tatusia raniła mamusia? Żeby kogoś uratować, ktoś musi chcieć być uratowany – to raz. Dwa – to asertywne podejście: czyj to problem? Kto jest za to odpowiedzialny, że on ma takie życie? Bądź pewna, na pewno nie Ty, lecz zdecydowanie on.

KOBIETO, OBUDŹ SIĘ, BY PRAWDZIWIE ŻYĆ

Apeluję do Twojej wewnętrznej Kobiety. Tej, która – choć może mocno schowana – gdzieś w Tobie czasem przebłyskuje: “Zadbaj o siebie. Zawalcz o siebie. A jemu powiedz: Jesteś dorosły, więc radź sobie sam. Przyjdź, gdy będziesz gotowy. Gdy dorośniesz, kochany. O ile w ogóle zechcesz dorosnąć. Czekam na mężczyznę. Chłopcy nie nie kręcą.”

I tatusiowi powiedz: “Tato, wybrałeś sobie taką żonę, jaką chciałeś. Jesteś jej wart. To Wasze sprawy. Nie moje. To Twoja sprawa i mamy, więc radź sobie sam. Mi pozwól być dzieckiem, które bawi się jak dziecko, zamiast zajmować się sprawami dorosłych, by później nie bawić się życie, tylko prawdziwie żyć.”

Ps. I niczym go nie tłumacz. My tak pięknie usprawiedliwiamy. Im piękniej, tym większy powód, żeby wiać.

2 thoughts on “Tatusiu, ja Cię uratuję”

  1. Przerażająco prawdziwe. Sama już na szczęście sobie to uswiadomiłam, teraz jakoś trzeba wcielić nowe spojrzenie w życie. Nie zgodzę się tylko ze zbyt ciasno określoną przyczyną: moj ojciec sam był swoim oprawcą (lub jego rodzice), mama typową wybawicielką, chciała stworzyć mu ciepły dom, którego nigdy nie miał, dawała z siebie wszystko. Więc myślę, że można też po prostu przejąć kompleks wybawicielki po matce, która chce przechylić nieba nieradzącemu sobie ze sobą ojcu

Dodaj komentarz