Może bolą Cię nogi po wczorajszej wycieczce? A może jesteś śpiąca/y, bo ostatnio mniej spałaś/eś? Chce Ci się jeść, bo się więcej poruszałaś/eś i nie możesz doczekać się obiadu? Nie lubisz czekać i nudzisz się siedząc w poczekalni? Masz chandrę, gdy jest gorsza pogoda? Jesteś niespokojna/y, gdy wieje silny wiatr, bo go nie lubisz? To tylko kilka przykładów codziennych uciążliwości, które mogą dokuczać nam od czasu do czasu. Traktujemy je jako coś normalnego i mamy swoje osobiste sposoby, aby się lepiej poczuć, odpocząć, zrelaksować, zabić nudę, przetrwać chandrę czy uspokoić, gdy coś nam przeszkadza. Kiedy nasze dziecko płacze, a nie powinno być głodne ani spragnione, ma sucho, dopatrujemy się od razu poważniejszej choroby jako przyczyny tego płaczu. Sprawdzamy, czy dziecko ma gorączkę lub inne wyraźne objawy. Jeśli ma to … odczuwamy ulgę. Dlatego, że po prostu mamy punkt zaczepienia i możemy podjąć określone działania. Co innego, kiedy dziecko jest marudne, niespokojne i niewiele więcej mu dolega. Wtedy niepokoimy się i często wymyślamy milion – jak się później okazuje – niemających poparcia w rzeczywistości powodów. Warto w takich sytuacjach popatrzyć na siebie lub partnerkę/ra. Zaobserwować, czy może któreś z Was boli dziś głowa, może jesteście rozdrażnieni, a może macie chandrę czy najzwyczajniej w świecie chce Wam się co chwilę jeść. Może być tak, że po prostu dziecku doskwiera tego dnia dokładnie to samo, co Tobie lub drugiemu rodzicowi. Tak wiem, brzmi to lekko banalnie, ale nasze dzieci są nasze i dziedziczą też nasze przypadłości. Dlatego, po co daleko szukać i denerwować się na zapas. Po co od razu szukać dużych powodów „złych humorów” malutkiego dziecka, skoro da się je szybko „rodzinnie” wytłumaczyć.

Dodaj komentarz