Od kilku dni delektuję się myślą i uczuciem ulgi, które dało mi kilka zdań z „Rodzeństwa bez rywalizacji”. Ale od początku. Jeszcze w ciąży z drugim synkiem byłam totalnie zakochana w pierwszym synu i była to miłość tak bezgraniczna, że nie wyobrażałam sobie, jak w moim sercu zmieści się jeszcze jedno dziecko. Odczuwałam nawet chwilami złość, że będę musiała wydzielić jakąś część swojego serca dla drugiego synka. Wszystko zmieniło się niedługo po porodzie. Spędzanie przeze mnie całych dni na odpoczynku i karmieniu i pielęgnacji młodszego obudziło w starszym sporą zazdrość. To działa tak, jak z zazdrością w małżeństwie. Im bardziej osoba zazdrosna, tym bardziej działa nam na nerwy. I choć radziliśmy sobie dość dobrze z tą zazdrością starszego, to zaczęła mi ona ciążyć i próbowałam ukrywać miłe gesty, jakieś pieszczoty, przytulania młodszego. Z zakochania w starszym, nie wiem kiedy, przeszłam do uwielbienia młodszego.

nie muszę kochać jednakowo

Oczywiście, naszły mnie od razu refleksje, że to nie fair wobec trzylatka, i że muszę ich kochać jednakowo. Z obserwacji swoich rodziców i rodzeństwa wiedziałam jednak, że to nie działa, że wyrządza krzywdę, mimo najlepszych chęci rodziców. I w „Rodzeństwie bez rywalizacji” znalazłam zdania, które mnie rozgrzeszyły. Autorki piszą, że zamiast walczyć o to, by traktować dzieci jednakowo, trzeba po prostu w każdym z nich dostrzec coś wyjątkowego i odpowiedzieć na jego potrzeby. Ja podeszłam do tego trochę od tyłu. Robiłam przecież wszystko przez ostatnie miesiące, by napełnić emocjonalny kubeczek mojego synka. Wychodziło i nie wychodziło. Były dni lepsze i trafiały się ciężkie, kiedy syna roznosiły emocje i albo reagował agresywnie, i/albo nie odstępował mnie na krok. Pomyślałam, że przyczyna jest we mnie.

nie zmuszaj się do zabaw, których nie lubisz

Nie lubię układać torów drewnianej kolejki i kilku innych zabaw. Zmuszanie się do nich jak się okazuje nie dawało efektu. Zastanowiłam się więc, co lubię. Uwielbiam czytać. Do tej pory czytaliśmy tylko wieczorem, bardzo rzadko rano. Po tygodniu „Cała Polska czyta dzieciom”, czytaniu o zaletach wspólnego czytania i artykule, w którym psycholog napisał, że czytanie wycisza emocje, zaczęłam proponować, żebyśmy poczytali, gdy synek chciał układać. (Układanie “sprzedałam” tacie, gdyż on to lubi.) Takich zajęć wynalazłam już kilka. Lubię piłkę nożną, chodzimy pod blok pokopać. Lubię badmintona, zaczęłam synka uczyć grać; i kilka innych zajęć. Synek też to lubi i nasza więź się ociepliła. Zazdrość się wycisza. I Starszemu nie przeszkadza, że Młodszy dostaje ode mnie czas i właściwe niemowlakowi zabawy. Starszy nie potrzebuje już też odgapiać zachowań od Młodszego, co robił w nadziei, że zyska więcej naszej uwagi, a co nas irytowało. Starszy dostaje czas i zajęcia, które są tylko nasze i to czyni mojego synka i ten czas wyjątkowym.

Ps. z 4.03.2017. Teraz znam już 5 języków miłości i zgaduję, że językiem miłości Starszego jest czas – on potrzebuje spędzania z nim czasu. Powiesz, że każde dziecko potrzebuje, aby spędzać z nim czas, lecz będę polemizować, gdyż doświadczenie z dawaniem miłości na inne sposoby i obserwacja reakcji i zaspokojenia dziecka, doprowadziło mnie do takiego wniosku.

Dodaj komentarz